Dzisiejsza Ewangelia przedstawia takie podejście do przykazań Boskich, które można nazwać wychowaniem – siebie i innych. Jezus siebie nie musiał wychowywać, bo miał w sobie doskonałość Syna Bożego i dzięki temu też mógł być nie tylko nauczycielem, ale i wzorem. My jedno i drugie musimy łączyć, mamy wspierać jedno drugim i z Boskich przykazań robić nie jakiś obóz wojskowy albo karny, ale Wyższą Szkołę Doskonalenia Miłości. Możemy to czynić dzięki wierze, przez którą wszystko nabiera znaczenia niedostępnego na poziomie czysto naturalnym.

W 1920 roku odbywał się w Nowym Jorku głośny proces spadkowy. Chodziło o spadek po multimilionerze Mennforcie. Jedyną spadkobierczynią była jego córka, Gracja. Sędzia w obecności świadków otworzył kopertę z testamentem i przeczytał tekst: „Majątek mój przeznaczam jedynej mojej córce, Gracji. Zanim jednakże stanie się prawną właścicielką - żądam od niej wyrzeczenia się wiary katolickiej". Sędzia zwrócił się do Gracji z zapytaniem, czy wyrzeka się wiary? W sali zapanowała cisza. Po chwili dał się słyszeć zdecydowany głos Gracji, która odpowiedziała: „Wiary się nie wyrzekam". „Wobec tego - powiedział sędzia - majątek przechodzi na skarb państwa". Po procesie sędzia podszedł do Gracji i zapytał dlaczego tak postąpiła? „Utraty Boga nie powetuje mi żadne dobro, a dla tych kilkunastu lat mojego życia nie warto sobie przekreślać wieczności. Czymże jest majątek mojego ojca, wobec tego majątku, który daje mi mój Ojciec w niebie?" - odpowiedziała Gracja.

Na ziemi częścią tego majątku są dobrze rozumiane i zachowywane przykazania Boskie:

Jest takie powiedzenie: „Brzegi są szansą dla rzeki". Koryto rzeki z jednej strony ją ogranicza, ale z drugiej zapobiega rozlaniu się na boki. Gdyby nie miała brzegów, to zamieniłaby się w rozlewisko i stopniowo zanikła. Brzegi pozwalają rzece płynąć wartkim nurtem do celu. Z tego prostego spostrzeżenia można wyciągnąć ważną naukę. Nie tylko rzeka musi mieć brzegi, aby płynąć od źródła do ujścia. To samo można powiedzieć o życiu człowieka. Każdy, kto chce mądrze żyć, musi uznać, że są granice, których nie należy przekraczać. Nie respektując reguł, stajemy się niebezpieczni dla siebie i dla innych.

Dorzućmy do tego jeszcze taką uwagę, że brzegi tworzone przez samą rzekę bywają różne, ale gdy rzeka płynie przez obszary zamieszkałe przez ludzi, gdy płynie przez ziemie uprawne, wtedy trzeba dodatkowo zadbać o jej brzegi, by jej wody przynosiły pożytek, a nie szkodę. Tak jest i z nami. Dziś się dużo gada – chyba troszkę za dużo – o asertywności, o dbaniu o swój interes, wolności wyrażania siebie, co może prowadzić do lekceważenia innych czy nawet poniżania ich w imię swojej wolności. To racja, że mamy prawo dbać o siebie, mamy obowiązek rozwijać swoje talenty i osiągać możliwe sukcesy. Ale przecież trzeba pamiętać o miłości, zrozumieniu, przebaczeniu, bo to są też bardzo ważne talenty zasiane w naszej duszy – dzisiejsza Ewangelia mówi o bracie, przeciwniku, żonie, czyli o tych, co są koło nas, w naszym życiu. Człowiek to zoon politikon (Arystoteles) – społeczne zwierzę, ale obdarzone duszą, rozumem, uczuciami i obdarowane wiarą w Boga.

Zasady praktykowania miłości i jej przekazywania nie wyglądają na proste, ale czasami są pewnie prostsze niż się wydaje. Jedna specjalistka od wychowania, Anna Hazuka, pisze o poszukiwaniach modelu wychowania dzieci:

„W tematach wychowawczych najchętniej słucham rodziców, których dzieci mają już dzieci. Rozglądam się za tymi rodzinami, w których dzieci poszły śladami wierzących rodziców i swoje dorosłe życie opierają na tych samych wartościach. Tacy rodzice są dla mnie wiarygodnym źródłem informacji i inspiracji wychowawczych. Tylko mam z nimi pewien problem: oni w większości nie opowiadają ani o swoich technikach, ani tym bardziej o metodach wychowawczych.

Zadziwił mnie kiedyś ojciec dziewiątki dzieci, którego naprawdę chciałam podpytać o kwestie wychowania. Spojrzał na mnie spokojnie i odpowiedział, że kierował się przede wszystkim zasadą, że życie jego dzieci jest święte i jako takie zasługuje na ogromny szacunek, dlatego więcej powinno być w nas pytań niż odpowiedzi. I to było wszystko, co miał mi do powiedzenia!

Jego żona dorzuciła tyle, że im dłużej są rodzicami, tym bardziej do nich dociera, że jest coś ważniejszego od modeli wychowawczych. Sekretem sukcesu wychowawczego jest jedność rodziców”.

Tak oto „największą nagrodą za miłość jest miłość sama” – i ta, którą odczuwamy w sobie, i ta, która swoją energią obejmuje innych i zapala w nich nowe źródła miłości.

Jak mówił św. Jan Paweł II: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali” . Stawiajmy sobie wysoko poprzeczkę. Bo jesteśmy przeznaczeni do życia Bożą mądrością, a nie mądrością tego świata. Św. Augustyn pięknie pokazywał, jak to zrobić. Pisał: „Kochaj i rób, co chcesz. Gdy milczysz, milcz z miłości. Gdy mówisz, mów z miłości. Gdy karcisz, karć z miłości. Gdy przebaczasz, przebaczaj z miłości. Niechaj tkwi w sercu korzeń miłości; wyrośnie z niego tylko dobro”.

A jak już powołujemy się na opinie świętych, co jest jedną z najlepszych form korzystania z autorytetów, wspomnijmy jeszcze św. Jana Bosko (z 31 stycznia): „ Ten apostoł młodzieży uważany jest za jednego z największych pedagogów w dziejach Kościoła”. Oto parę wyjątków z jego listów:

„Ileż to razy, Synowie moi, musiałem w ciągu mojego długiego życia uczyć się tej wielkiej prawdy, że łatwiej jest gniewać się niż cierpliwie znosić, grozić niż przekonywać, a nawet łatwiej jest z powodu naszej niecierpliwości i pychy ukarać opornego niż poprawić zachowując się stanowczo i przyjaźnie.

Zalecam wam miłość świętego Pawła, którą okazywał nowo nawróconym. Często prowadziła go do łez i wytrwałej modlitwy, kiedy widział, że tak mało są pojętni i nie odpowiadają należycie na jego miłość.

Baczcie, by wam nikt nie mógł zarzucić, że działacie w gniewie. Niełatwo zachować spokój w karaniu, a przecież jest on konieczny, aby się nie wydawało, że działamy dla podkreślenia swej władzy albo dania upustu gniewowi.

Tych, nad którymi sprawujemy jakąkolwiek władzę, uważajmy za synów. Stańmy się ich sługami, podobnie jak Jezus, który przyszedł służyć, nie zaś, aby Mu służono. Niechaj zawstydza nas nawet pozór chęci panowania. Nie panujmy nad nikim, chyba po to tylko, aby lepiej służyć.”

Ewangelia dzisiejsza przypomina, że Jezus nie przyszedł, by znosić prawo lub proroków, ale by je wypełnić – w takim razie my nie chodzimy po świecie po to, żeby się rządzić po swojemu i gonić innych, ale żeby z Bożą pomocą wypełniać wiarą, nadzieją i miłością swoje serce i serca wszystkich, którzy je przed nami otworzą. Amen.

Ks. Zbigniew Wolak