Królowo pokoju, Królowo Polski

Tak się kończy litania loretańska: połączenie Maryjnego daru pokoju z Jej królowaniem w Polsce. Cieszymy się pokojem i dziękujemy za królowanie Maryi. A jednocześnie uświadamiamy sobie, jak jedno i drugie jest ważnym zadaniem w naszym osobistym życiu i w trosce o losy naszego narodu i państwa. Budowanie pokoju bywa trudniejsze niż prowadzenie wojny – w każdym razie odpowiedzialność za losy ojczyzny nie kończy się z odzyskaniem wolności. Odzyskanie wolności wymaga ogromnej odpowiedzialności, aby z tego podarunku umieć jak najlepiej korzystać. Dobrze nam to uświadamia nasza historia. W 1989 r. zostaliśmy uwolnieni od reżimu komunistycznego. Okazało, że nie za dobrze wykorzystaliśmy tę szansę, bo już 3 czerwca 1991 r., w czasie IV pielgrzymki do naszej Ojczyzny, Jan Paweł II widział, że sprawy polskie idą w złym kierunku i z ogromnym przejęciem wołał w Kielcach:

„Może dlatego mówię tak, jak mówię, ponieważ to jest moja matka, ta ziemia! To jest moja Matka, ta Ojczyzna! To są moi bracia i siostry! I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie boleć. Was też powinny boleć! Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować. Zbyt długo niszczono! Trzeba intensywnie odbudowywać. Nie można dalej lekkomyślnie niszczyć!”.

Czy dziś, ponad 30 lat później, te słowa nie byłyby nadal aktualne? Pewnie tak, choć chyba możemy brać pod uwagę to, że długie lata różnorakich niewoli przyhamowały w naszym państwie, narodzie rozwijanie umiejętności dobrego kierowania życiem społecznym. Trzeba się tego uczyć – tylko od kogo? Trochę od innych, również od naszych sumień – no i od naszej Królowej i z Jej pomocą. Nam się królowie kojarzą z tymi, co rządzą, jak chcą, ale dobrzy królowie bywają najlepszymi opiekunami swoich poddanych. Jednocześnie opieka ta jest połączona z wymaganiem posłuszeństwa. To na pewno dobrze oddaje ideę Maryjnego królowania nad Polską. Wzywamy Jej opieki, pomocy, wsparcia i z takim samym zapałem staramy się spełniać Jej wciąż, choć dostosowane do aktualnej sytuacji, wezwanie: „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam Syn mój powie”.

Niech się zatem spełniają marzenia Cypriana Norwida (ulubiony poeta JPII, Cz. Niemena i mój też):

„Maryjo, Pani aniołów, u Ciebie

O Twej korony prosim zmartwychwstanie —

A niech się wola Syna Twego stanie

Na ziemi naszej tak, jako jest w niebie!”

Tak patrzyli na nasz kraj nie tylko nasi poeci. Papież bł. Innocenty XI , gdy był jeszcze nuncjuszem apostolskim, powiedział do hetmana Stanisława Jabłonowskiego: „Szczęśliwe narody, które mają taką historię, jak Polska, szczęśliwszego od was nie widzę państwa, gdyż wam jedynym zechciała być Królową Maryja, a to jest zaszczyt nad zaszczyty i szczęście niewymowne; obyście to tylko zrozumieli sami".

To szczęście jest nam dane, a jednocześnie zadane, czyli jesteśmy obdarzeni, ale musimy ten dar rozpoznać, wydobyć i pomnożyć. Bo bez tego narazimy się tylko na drwiny, żal i wszędobylski gniew. We wspomnianym 1989 r. powstała ciekawe piosenka, oto jej fragment: „Ja to mam szczęście, że w tym momencie, żyć mi przyszło w kraju nad Wisłą. Ja to mam szczęście… Mój kraj szczęśliwy – piękny, prawdziwy. Ludzie uczynni, w sercu niewinni. Mój kraj szczęśliwy…”

Wykonywana przez wielu artystów, cytowana przez prezydenta, wykorzystywana w czasie uroczystości narodowych, a jednocześnie interpretowana ironicznie (chyba nawet przez samego autora) – jakie tam szczęście? To tylko marzenia, a nie rzeczywistość. Właśnie, bo od nas zależy, czy taka wizja Polski będzie ironią, gorzkim żartem, czy rzeczywistością, pewnie niedoskonałą, ale jednak prawdziwą. Wierni naszej Królowej, u niej szukający wzoru, nadziei i wsparcia możemy nasz kraj czynić szczęśliwym, pięknym i prawdziwym. W takiej postawie wyraża się nasza odpowiedzialność za Polskę, która ponad tysiąc lat istnieje jako kraj chrześcijański, szanujący wolność i godność swoich i cudzych obywateli. Nie zawsze było to proste i doskonałe, nie brakuje w dziejach narodu klęsk, wad czy głupoty, o czym choćby przypominają „Dzieje głupoty w Polsce” Aleksandra Bocheńskiego. Było też wiele zdarzeń w naszej historii, z których możemy być dumni i z których możemy czerpać siłę.

Żyjemy w niełatwych czasach, choć kiedy były łatwe? Przed Ablem i Kainem? Bo od nich już wiemy, co się działo. Ale dziś Maryja mówi do nas to, co sama usłyszała od anioła: „Nie bój się…”. Jest Ona Matką Bolesną, ale mimo trudnych doświadczeń spełniła wiernie swoje zadanie i dziś jest największą świętą Kościoła oraz Królową naszego narodu. Z Jej pomocą, Królowej, Matki i wszechpośredniczki łask, również my możemy stać się królami naszego życia, czyli takimi, którzy umieją osiągać najlepsze cele i innym w tym pomagają.

Taka postawa dotyczy naszego osobistego życia, ale też zaangażowania w życie publiczne, na ile możemy na nie pozytywnie wpływać. Papież Pius XI pisał: „Każdy dobry obywatel, a katolik w szczególności, jest zobowiązany do czynienia najlepszego użytku z polityki, ponieważ wyznanie katolickiej wiary wymaga, aby katolik był bardzo dobrym obywatelem”. Nie jest to proste, bo na przykład niełatwo pogodzić troskę o ubogich i potrzebujących z równie słuszną i ważną zasadą św. Pawła: „Kto nie chce pracować, niech też nie je” (2 Tes 3, 10; zdanie to znalazło się nawet w konstytucji ZSSR, oczywiście bez powołania się na św. Pawła). Na takim prostym przykładzie widzimy, jak bardzo są nam potrzebne cnoty, których nosicielką jest Maryja, cnoty wspominane w litanii: nadzieja, dobra rada, miłosierdzie, roztropność, wierność, sprawiedliwość, mądrość i im podobne. Módlmy się do Niej o wszystkie cnoty, umiejętności i nie ustawajmy w trosce o ich zdobywanie i wykorzystywanie.

Konstytucja 3 maja bywa określana jako „szczyt geniuszu narodowego”, ale też nazywają ją „ostatnim krzykiem rozpaczy” przed ciemną nocą niewoli, a dla nas pozostaje ona symbolem troski o dobro kraju, w którym żyjemy i który tworzymy oraz budujemy. Z pomocą naszej Królowej możemy rozwijać nasz „geniusz narodowy”, zabiegać o rozwój we wszelkich dziedzinach: religijnej, społecznej, ekonomicznej itd. By Polska rosła w siłę – tę dobrą, zbliżającą nas do Boga, pozwalającą skutecznie rozwijać naszą doskonałość i praktykować mądrą, skuteczną miłość bliźniego. W dziejach naszego narodu różnie to wychodziło, o czym dość dobrze wiedzą historycy, ale my dbajmy porządnie o to, żeby nasz najważniejszy Historyk, czyli Bóg, który zna nas i nasze losy najdoskonalej, by On mógł stwierdzić, żeśmy należycie się starali o to, by stworzyć wokół siebie lepszy świat, korzystając z Jego łaski, miłosierdzia i opieki naszej Królowej. Ufni w matczyną miłość i królewską pomoc Maryi oddawajmy Jej chwałę, która jest Jej udziałem, ale która też nam daje nieustanną nadzieję, radość, umacnia naszą wiarę i daje siłę:

„Wdzięcznym strumyki mruczeniem,

Ptaszęta słodkim kwileniem,

I co czuje, i co żyje,

Niech z nami sławi Maryję!”

Niech wszystko sławi Maryję, z nami – pamiętajmy: nie bez nas, nie zamiast nas, ale z nami. Amen.

ks. Zbigniew Wolak