Przeżywaliśmy okres wielkanocny, zakończony Niedzielą Zesłania Ducha Świętego, wcześniej było Wniebowstąpienie, potem Uroczystość Trójcy Przenajświętszej. W czwartek świętowaliśmy Boże Ciało. Wszystkie te zdarzenia przypominają zwycięstwa Chrystusa i Jego wspaniałość.

Natomiast ewangelia z XII niedzieli zwykłej wraca do kwestii trudnej, nawet przykrej – do zapowiedzi męki i śmierci Chrystusa i do naszego obowiązku dźwigania krzyża. Jednak taki powrót jest okazją do szerszego uchwycenia natury i wartości krzyża.

Nasze krzyże do dźwigania mogą być różnego rodzaju. Jest taki żarcik małżeński zamieszczony m.in. w znanej książce pt. „Radość niedoskonała”. Były rekolekcje i kaznodzieja wielkim głosem wołał ewangelicznie: „Niech się każdy zaprze samego siebie i co dnia weźmie swój krzyż na ramiona swoje!” Pod chórem zrobił się ruch, okazało się, że jeden z gospodarzy próbował wsadzić na ramiona swoją żonę.

Koniec żartu, całkiem nieźle wymyślony, ale dobry żart to taki, który jest też prawdziwy. Otóż właśnie, miłość każda, małżeńska na pierwszym miejscu, jest wzajemnym dźwiganiem siebie, wspieraniem, obdarzaniem nadzieją – a krzyż symbolizuje wszystkie te rzeczy. Czasami z okazji ślubu pan młody przenosi pannę młodą przez próg. Jest to symbol miłości, odpowiedzialności, troski o bezpieczeństwo, a to podobieństwo do niesienia krzyża przypomina, że miłość małżeńska jest realizacją tej miłości, którą przyniósł nam Jezus - miłości ofiarnej, ale też radosnej, po prostu prawdziwej i sensownej.

O tym przypomina ciekawy ceremoniał ślubny - „ Według chorwackiej tradycji, kiedy para bierze ślub, ksiądz nie mówi im, że znaleźli idealną osobę. Mówi do nich: ′′Odnalazłeś, odnalazłaś swój krzyż. To jest krzyż do kochania, do noszenia przy sobie, krzyż, który trzeba cenić."

W Hercegowinie Krzyż reprezentuje największą miłość, ten krzyż jest skarbem domu. Kiedy państwo młodzi wchodzą do kościoła, niosą ze sobą krzyż, który ksiądz błogosławi. Gdy przychodzi czas na wymianę przysięgi, panna młoda kładzie prawą rękę na krzyżu, a pan młody kładzie swoją dłoń na Jej dłoni, tak by obie dłonie połączyły się na krzyżu. Potem państwo młodzi całują krzyż.

Po ceremonii nowożeńcy przynoszą krzyż do swojego domu i umieszczają go w honorowym miejscu. Na zawsze będzie punktem odniesienia i miejscem modlitwy rodzinnej. […] Mąż i żona będą codziennie uczyć swoje dzieci całować krzyż i nie chodzić spać jak poganie, nie dziękując Jezusowi. Wiedzą, że Jezus trzyma ich w ramionach i nie ma się czego bać.”

Jest zatem krzyż nierozdzielnym symbolem naszego trudu i Jezusowej miłości, która łączy cierpienie, wniebowstąpienie i wszystkie inne bosko-ludzkie zdarzenia od stworzenia do zbawienia. Mamy dźwigać swój krzyż, ale czasami cudzy staje się naszym. Szymon z Cyreny był przymuszony do dźwigania krzyża Jezusowego i ten wymuszony dobry uczynek przyniósł obfite owoce – synowie Szymona, Aleksander i Rufus, stali się świętymi. Nie wiadomo, jaki wpływ na to miało zdarzenie z drogi krzyżowej, ale na pewno trzeba się cieszyć i Bogu dziękować za to, że czasem jesteśmy przymuszeni do dobrych uczynków. Zanim sami byśmy się zdecydowali, okazja by minęła, ale Duch Święty, działając na różne sposoby, potrafi nas pogonić. Dlatego prośmy tym gorliwiej: „Obmyj, co nieświęte, oschłym wlej zachętę […] Nagnij, co jest harde, rozgrzej serca twarde, Prowadź zabłąkane.”

Nasze dźwiganie krzyży, czyli trud niesiony z miłością, może być przedłużeniem procesji Bożego Ciała. I procesja, i nasze życie jest wyrazem wiary w to, że Jezus obecny w Najświętszym Sakramencie żyje w stworzonym przez siebie świecie, a szczególnie chce być obecny w naszych sercach. W Boże Ciało jest procesja z czterema stacjami. To jest okazja, by sobie uświadomić, że nasz powrót po Mszy św. – zwłaszcza, gdy sami po Komunii św. stajemy się jakby monstrancją – jest wezwaniem do naśladowania tej procesji. Będziemy błyszczeć wiarą i odprawiać stacje, które będą spotkaniami z bliźnimi. Można zacząć przed kościołem, a takich stacji niech będzie nie 4, a 40 czy coś koło tego.

Tym sposobem dźwiganie krzyża stanie się podobne do lotu gołębicy, która jest symbolem Ducha Świętego, a jednocześnie w locie – jak każdy ptak – przypomina wznoszący się do nieba krzyż. Amen.

Ks. Zbigniew Wolak