Wysłuchaliśmy historii powołania celnika Mateusza na apostoła. Jest ona dość ciekawa. Słyszymy słowa Jezusa: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”. Czy sprawiedliwi się nie liczą, tylko grzesznicy? Czy tylko oni mają szanse na powołanie i zbawienie? Pamiętajmy, że Jezus powiedział to do faryzeuszów, którzy uważali się za sprawiedliwych i najmądrzejszych. Może mieli jakieś powody, żeby się uważać za lepszych – ale pożerała ich pycha, uważali się za doskonałych, a innym przypisywali grzechy. Skutkiem tego nie rozpoznali w Jezusie Mesjasza, choć był zapowiadany przez Pisma, które sami czytali i wyjaśniali. Wiele razy i na różne sposoby Jezus starał się otwierać im oczy i wskazywać właściwą drogę. Czasem się udawało, najbardziej znany przykład to nawrócenie faryzeusza Szawła z Tarsu, czyli św. Pawła Apostoła. Większość jednak pozostała w szponach ślepej pychy.
Powołanie Mateusza to klasyczne nawrócenie grzesznika. Celnicy mieli złą opinię i solidnie na nią zapracowali. Byli kolaborantami i zdziercami, a dzięki temu dobrze im się powodziło. Jak Mateusz pełnił swoją funkcję, nie wiemy, ale wygląda na to, że czekał na znak, by odpowiedzieć na powołanie. Gdy usłyszał: „Pójdź za mną”, wstał i poszedł – tyle, żadnych pytań, wyjaśnień, dyskusji. Nie tylko on czekał na Mesjasza, bo gdy wyprawił „wielkie przyjęcie” (Łk 5,29) w swoim domu, przyszło tam wielu celników i innych gości. Pewnie i oni byli uważani za grzeszników, ale Jezus powiedział, że właśnie do takich został posłany.
Dziś słuchaliśmy Ewangelii wg. św. Mateusza, ale ta sama historia jest zamieszczona u św. Łukasza w 5 rozdziale, gdzie nieco wcześniej mamy opis uzdrowienia paralityka. Zanim chory odzyskał zdrowie, Jezus widząc jego wiarę, powiedział: „Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy”. W tym samym rozdziale jest też opis obfitego połowu ryb, po którym Szymon Piotr „przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: «Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny». […] Lecz Jezus rzekł do Szymona: «Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił»”.
Tak to w Ewangelii grzesznicy wchodzą na drogę świętości. Ale to grzesznicy, którzy są świadomi swoich niedoskonałości i z radością, z wdzięcznością przyjmują przebaczenie i powołanie ze strony Syna Bożego, Mesjasza, który zna każdego człowieka lepiej niż on sam siebie i gotów jest zarówno przebaczać, jak i powoływać do świętości.
Istnieje zło pogłębione pychą, przekonaniem, że człowiek może sobie wedle swego upodobania albo zgodnie pomysłami złych ludzi wymyślać, co mu pasuje, a co nie i pierwsze nazywać dobrem, a drugie złem. Bo tak sobie wymyślił nie radząc się ani sumienia, ani Boga, ani dobrych ludzi. Nawet w miarę porządni ludzie mogą wpaść w pułapki faryzejskiej pychy i będzie im się wydawało, że są lepsi od innych i że nic nie muszą poprawiać, za nic żałować.
Dzisiejsza liturgia słowa zachęca nas do tego, byśmy na swoje życie i swoją duszę spojrzeli oczami Boga, który zna naszą grzeszność, lecz również daje nadzieję, która jest aktywna dopóki żyjemy na tym świecie. Nasz Ojciec w niebie pomaga nam, byśmy nadal czynili dobro, któregośmy się nauczyli i znajdywali nowe sposoby na odrzucanie grzechów i poszukiwanie nowych obszarów do praktykowania dobra i dawania świadectwa swojej wierze – ludziom dobrym i złym.
Ta sprawa jest dość delikatna, bo Jezus był doskonały i nikt go nie mógł zepsuć, natomiast my nieraz musimy się pilnować, żeby styl życia, sposób myślenia złych ludzi nas nie skusił, nie pociągnął do grzechu. Czasami trzeba unikać takich sytuacji i uciekać od ludzi, którzy by nas mogli gorszyć lub nakłaniać do złego. Na pewno warto być blisko ludzi, którzy swoim dobrym przykładem, mądrym słowem, mocną wiarą będą nas pociągać do dobrego. Ale jest jeszcze wyższa szkoła jazdy, do której jesteśmy uzdolnieni: tak dbajmy o mocną wiarę, silne cnoty, o bliskość z Jezusem, żeby zło tego świata nas nie kusiło, ale motywowało do apostołowania. Wymaga to odwagi, ale może też być sposobem na odkrywanie ukrytego dobra – także w ludziach, którzy tego swojego dobra jeszcze nie odnaleźli.
Nawracanie innych jest połączone z nieustającym nawracaniem siebie. Przypomina o tym takie zdarzenie:
„Święty Franciszek rozmawiał pewnego dnia z jednym z członków rady miejskiej jego rodzinnego miasta Asyżu. W czasie tej rozmowy radny uskarżał się przed świętym na zło, skandale i chaos, które pienią się w całym chrześcijańskim świecie, nie wyłączając Asyżu. Święty Franciszek udzielił wtedy temu szlachetnemu mężowi następującej rady. „Nie powinien się pan martwić z tego powodu, ponieważ jest lekarstwo na to całe zło. […] bardzo proste. Pan i ja musimy starać się być najpierw takimi ludźmi, jakimi być powinniśmy. Kiedy tak się stanie, wtedy możemy zacząć poprawiać innych. Najprostszym złem jest to, że wszyscy mówią o poprawianiu innych, nie próbując usunąć chaosu i zła, które są w nich samych".
Czy to lekarstwo jest aż takie proste, jak mówił św. Franciszek? Nie wiadomo, sprawdzajmy. Jak się uda, to dobrze, jak się nie uda, to może dla nas, dla naszych dusz będzie to jeszcze lepsze. Duch tchnie, kędy chce, byleby drzwi naszych serc były otwarte. Jeszcze przykład z życia św. Atanazego:
„Atanazy był opatem w jednym z pustynnych eremów. […] Pewnego dnia mnich Jakub popełnił grzech i wspólnota eremicka nakazała mu opuszczenie zakonu. Gdy Jakub opuszczał wspólnotę, towarzyszył mu w drodze Atanazy, powtarzając słowa: „Ja także jestem grzesznikiem". Chciał w ten sposób nakłonić swego współbrata do uznania błędu i nawrócenia się. Jednak wysiłki te okazały się nadaremne. Jakub nie usłuchał świątobliwego opata, ale nadal trwał w swym błędzie i zatwardziałości. Kilka lat później Jakub odwiedził Atanazego, ten go ugościł, nakarmił, zapewnił nocleg, a gość rano się pożegnał i przy okazji ukradł Biblię. Kiedy próbował ją sprzedać, kupiec chcąc poznać wartość towaru poprosił o małą zwłokę, poszedł w tej sprawie do Atanazego. Ten powiedział tylko tyle, że książka jest bardzo cenna i warta więcej niż proponował sprzedający. Gdy Jakub dowiedział się od nieświadomego kupca, że Atanazy nic nie wspomniał o kradzieży, poruszony taką postawą, wziął Biblię, oddał Atanazemu prosząc o przebaczenie, a ten powiedział: „Wybaczam ci. Zachowaj Biblię dla siebie. Każdego dnia czytaj jej fragment, módl się do Chrystusa, który przyjmował takich grzeszników, jak my, i darował im swoją miłość i przyjaźń". Jakub wrócił do zakonu i stał się znany ze swej dobroci i świętości.
Piękne historie, ale takie dość stare – racja, zatem bierzmy się do dzieła i twórzmy nowe, bo przecież my też w sercu i w sumieniu słyszymy Jezusowe wezwanie: „Pójdź za mną”. Amen.
Ks. Zbigniew Wolak