Ks. Piotr Skarga: „Ci, którzy Panu Bogu kościoły widome budują, pierwej kościół serdeczny w sobie zbudowali”. Te słowa dopełnijmy stwierdzeniem, że „pierwej” musi się również przemieniać w „potem” – bo jest oczywiste, że kościół widomy potrzebuje pewnych wydatków, ale kościół serdeczny budujemy do ostatniego dnia życia.

Ewangelia dzisiejsza (Łk 18, 9-14) – faryzeusz i celnik. Problem stary i pewnie wciąż aktualny – ci, co do kościoła chodzą, uważają się za lepszych i dają sobie prawo wywyższania się ponad innych. Tymczasem Kościół ma nas uczyć różnych cnót, w tym pokory – mówią, że pokora to prawda. Oczywiście, tylko cała prawda: o kimś, kto kieruje się zasadami etycznymi, zachowuje przykazania Boskie i kościelne, nie wolno mówić, że jest gorszy od tego, kto nie szanuje etyki ani nie liczy się z przykazaniami. W pokorze chodzi o to, by pamiętać, kto dobremu człowiekowi daje łaskę i moc. Człowiek pokorny odczuwa wdzięczność wobec Boga i wobec ludzi, których Bóg postawił na jego drodze. Z kolei ta wdzięczność jest motorem do coraz lepszego spełniania przykazania miłości Boga i bliźniego.

Może być też kościół miejscem, gdzie szatan próbuje nas kusić – tak, jak na pustyni kusił Jezusa, który tam pościł i się modlił. Trzy razy był kuszony i trzy razy odrzucił pokusy udzielając odpowiedzi, które poruszają nasze serca i pomagają nam na tym świecie wybierać drogi wskazane przez naszego Odkupiciela i Zbawiciela. Pierwsza odpowiedź: "Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych". Druga: "Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego". Trzecia: "Panu Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz".

Tak Jezus wykorzystał pokusy – odrzucił je, a nam pokazał, jak można je wykorzystać dla lepszego zrozumienia wielkości Boga i dla własnego wzrostu duchowego. Kościół, w którym się modlimy, może być dla nas jak ta Jezusowa pustynia, na której szatan niechcący, wbrew swojej najgorszej woli staje się sługą Jezusa i musi przyznawać się do swojej głupoty, a potem od nas uciekać pozostawiając działaniu aniołów, którzy dodają nam siły do coraz lepszego służenia Bogu i do pracy nad własnym zbawieniem. Przypomina o tym odmawiana w kościołach modlitwa papieża Leona XIII do św. Michała Archanioła zwana „modlitwą o uwolnienie”.

Niech to będzie jak uwolnienie na pasie startowym, z którego rozpoczynamy nasz bieg do Boga. Jak w Liście do Hebrajczyków: „I my zatem mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, [a przede wszystkim] grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach”. Świadkowie, o których tu mowa, to wspomniane w liście postacie biblijne, ale jak jesteśmy w kościele, to również sami jesteśmy takimi świadkami. Kościoły gromadzą wiernych, którzy są dla siebie wsparciem w budowaniu i praktykowaniu wiary, a rocznica poświęcenia kościoła przypomina nam o jego wartości jako o miejscu spotkania w imię Jezusa: "Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich" – a kiedy jest nas mnóstwo, ta obecność Jezusa wśród nas nabiera jeszcze większej mocy.

Oczywiście najważniejsza w kościele jest wspólnota z Bogiem, a nie tylko z ludźmi. Tutaj pasuje pewna historyczna anegdota: François Fénelon był kaznodzieją nadwornym króla Ludwika XIV we Francji w XVII wieku. Pewnej niedzieli, gdy król wraz ze swym dworem przybył do kaplicy na zwykłe nabożeństwo, okazało się, że nie było tam nikogo oprócz kaznodziei.

Zdumiony król zapytał surowo:

— Co to ma znaczyć?

Fénelon odpowiedział spokojnie:

— Ogłosiłem, że Wasza Królewska Mość dziś do kościoła nie przyjdzie, abyś mógł zobaczyć, kto naprawdę służy Bogu, a kto pochlebia królowi.

Przypodobanie się braciom i siostrom w wierze jest dobre, ale na pierwszym miejscu jest oddawanie chwały Bogu i szukanie Jego bliskości.

Siostry i Bracia. Prośmy naszego Boga, by nam pomagał korzystać ze skarbów umieszczonych w tym kościele i wzbogacać go skarbami, które nosimy w sobie. Amen.

Ks. Zbigniew Wolak