Dziś uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Dość ciekawe święto, bo skoro Jezus, Słowo, przez które wszystko się stało, stworzył cały Wszechświat, to po co jeszcze staje się jego Królem? Jako Stwórca jest przecież jego właścicielem. Jednak musi być też Królem, bo nas stworzył na swój obraz i podobieństwo i my wybieramy, kogo chcemy słuchać, kogo czynimy władcą naszego życia, serca, sumienia, w kim pokładamy nadzieję, a kogo odrzucamy. Nie przychodzi nam to łatwo i nieraz czujemy się jak ta dziecina z trochę tajemniczego wiersza Norwida: „Od Anioła do Szatana / Ta dziecina gnana, szczwana”. Święto dzisiejsze przypomina nam o tym, że bywamy w naszym życiu gnani przez niezależne od nas okoliczności, pociągani przez innych do dobra albo do zła, ale od nas zależy, kogo uczynimy swoim przewodnikiem. Szatan istnieje i jest „przeciwnikiem” Boga, takie jest znaczenie tego hebrajskiego słowa. W dzisiejsze święto warto przypomnieć, że bywa on nazywany „księciem tego świata”. My, czasami z niemałym trudem i uporem, staramy się Chrystusa Króla stawiać na pierwszym miejscu, a samozwańczego, przewrotnego księcia tego świata przeganiać do piekła, gdzie jego miejsce i jego prawdziwe księstwo. Mamy być dzielnymi rycerzami, którzy stają po właściwej stronie i walczą o dobro swoje i Chrystusowej Ojczyzny na tym świecie, ojczyzny, która przejawia się w życiu Kościoła, parafii, w duszy każdego człowieka. Staramy się tak żyć, by stawać się przyjaciółmi Boga i zyskiwać dla Niego nowych przyjaciół. Nie zawsze to proste, musimy się pilnować, żeby swoimi słowami, uczynkami, postawą w miarę naszych sił i talentów siebie uświęcać i zyskiwać Chrystusowi wyznawców.

Do tego potrzebujemy głębokiej więzi z Bogiem tworzonej przez modlitwę, sakramenty i pracowitą troskę o dobroć serca. Bez tego możemy pobłądzić, również wtedy, gdy w swojej pysze wspieranej innymi wadami będziemy się uważać za doskonałych. Biblia uczy nas tego Bożego królowania, bo ludziom nie zawsze to wychodzi. Wczoraj w pierwszym czytaniu pojawiły się fragmenty z 1. Księgi Machabejskiej (1 Mch 6,1-13):

„Król Antioch dowiedział się, że w Persji jest Elimais, miasto sławne z bogactwa, ze srebra i złota, że jest tam nadzwyczaj bogata świątynia […]. Udał się więc tam, usiłował zdobyć miasto i obrabować je, to mu się jednak nie powiodło, […]. Z wielkim smutkiem powrócił stamtąd i udał się do Babilonu. Do Persji przybył do niego jakiś posłaniec z wiadomością, że pobite są te wojska, które były wysłane do ziemi judzkiej; […] Gdy król usłyszał o tych wypadkach, zdumiał się i przeraził się do tego stopnia, że padł na łoże i ze smutku się rozchorował, bo nie tak się stało, jak sobie życzył. […] Przywołał więc wszystkich swoich przyjaciół i powiedział do nich: ‘Sen odszedł od moich oczu, a troska gniecie me serce; powiedziałem więc w swoim sercu: ‘Doszedłem do tak wielkiej udręki i niepewności, w jakiej obecnie się znajduję, a przecież w używaniu swej władzy byłem łaskawy i miłosierny’”. Taki to król – napadnie, ograbi, pozabija, a potem się wzrusza, jaki on łaskawy i miłosierny. Królowie naszej ery bywali jeszcze gorsi (np. belgijski król Leopold II – strach czytać), choć dobrzy też się trafiali, ale Jezus dobrze wie, że swego królowania sam musi nas uczyć.

Teraz czas na dzisiejsze czytania. U Ezechiela (Ez 34,11–12.15–17) Bóg jest Pasterzem, czyli Królem swych owiec: „Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisko […]. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał”. W Ewangelii (Mt 25,31–46) dowiadujemy się, że my jesteśmy czy raczej możemy być tymi owcami, które pozwoliły, by je pasł, odszukał, chronił, leczył Niebieski Pasterz i które nauczyły się Go naśladować przez czynienie dobra innym owcom Boskiego Stada. Owszem, są to nasi bliscy, znajomi, przypadkiem spotykani ludzie, ale każda i każdy z nich jest też umiłowanym dzieckiem Boga. I właśnie od tego, jak ich będziemy traktować, zależy to, czy usłyszymy: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźmijcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata”, czy też: "Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom”. Bardzo mocne słowa, ale takie właśnie przystoją Królowi, który wie, jak wielka jest nagroda, którą nam obiecuje i jak ważna jest nasza współpraca z Jego łaską, wierność Jego nauce i wytrwałość w spełnianiu zadań, jakie warunkują drogę do Jego Królestwa. Czyńmy dobro wskazane w Ewangelii, a w razie potrzeby szukajmy nowych sposobów:

„Jakieś 120 lat temu w Andach na granicy Argentyny i Chile wzniesiono wielki posąg Chrystusa, który symbolizuje zobowiązanie, że tak długo, jak posąg stoi, będzie pokój między Chile i Argentyną. Wkrótce po wzniesieniu pomnika Chilijczycy zaczęli protestować, że zostali zlekceważeni – posąg był odwrócony plecami do Chile. Właśnie wtedy, gdy nastroje w Chile sięgały zenitu, chilijski dziennikarz uratował sytuację. Napisał w artykule: "Naród argentyński musi być bardziej pilnowany niż Chilijczycy”. Czytelnicy się pośmiali, problem zniknął”.

Podobnie my: uczmy się żartować z tego, co żartu godne, a przejmować się tym i pracować solidnie nad tym, co Królestwa Bożego godne. Amen.

ks. Zbigniew Wolak