Dzisiejsze czytania zapowiadają „dzień palący jak piec”, trzęsienia ziemi, głód i zarazy oraz inne znaki końca świata. Jednocześnie Jezus mówi: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono”. Wiele zła się dzieje i jeszcze się stanie, ale „nie zaraz nastąpi koniec”. W innym miejscu Jezus przypominał, że godzinę końca zna tylko Bóg. W takim razie nie ma się co tym przejmować, bo i tak nie mamy na to wpływu. Otóż przeciwnie – zapowiedź końca tego świata, również świadomość granicy naszego życia na tym świecie zachęcają do jak najlepszego wykorzystania czasu, możliwości, dobrej woli i Bożej łaski, a także zachęt kierowanych do nas przez Kościół. Nie należy „zajmować się rzeczami niepotrzebnymi”, jak przypomina dziś św. Paweł, ale dbać odpowiedzialnie o swój los, utrzymanie i rozwój. O to, by łączyć pracę i modlitwę i tym sposobem doskonalić siebie i świat wokół siebie.
Przeżywamy dziś Światowy Dzień Ubogich, a św. Paweł przypomina, że jak „kto nie chce pracować, niech też nie je”. To może trochę przypadkowe, ale też bardzo trafne połączenie – bo jest w tym przypomnienie obowiązku pracy, by zadbać o siebie, ale też by pomóc tym, którzy potrzebują pomocy. Wydaje się nieco dziwne, że mimo takiego rozwoju technologii nadal słuszne są Jezusowe słowa: „Ubogich zawsze macie u siebie” (J 12,8) – to zapewne przejaw grzesznej natury ludzkiej, która nieraz prowadzi do sytuacji opisanej w przypowieści o bogaczu i Łazarzu. Nie potrafimy wykalkulować, ale ten bogacz pewnie mógłby spokojnie wyżywić 10, 100 czy iluś tam żebraków bez wielkiej straty na swoim majątku. Nie obchodziło go to jednak i dopiero w Otchłani dowiedział się, że stracił swoją szansę na szczęście, bo nie słuchał tego, co mu Bóg objawiał przez Mojżesza i proroków. My mamy jeszcze Jezusa, świętych i Kościół, który objaśnia Boże objawienie.
Oto przykład, może już znany, z życia bliskiego nam świętego.
„Był styczeń 1945 roku. 13-letnia Edith Zierer wyszła z niemieckiego obozu pracy w Częstochowie. Nie była świadoma, że jej rodzina została zabita przez Niemców. […] Po opuszczeniu obozu Edith wsiadła do wagonu pociągu wiozącego węgiel. Zabrakło jej sił. Wysiadła więc na stacji w Jędrzejowie (województwo świętokrzyskie). Z braku sił upadła. Leżała tam zmarznięta, zawszona i głodna, ubrana jedynie w cienki pasiak. Nikt nie patrzył w jej stronę, a ona nawet nie mogła się ruszyć. Tylko jeden człowiek zatrzymał się, by jej pomóc.
Jak podkreślała później w swoich wypowiedziach, był przystojny i energiczny. Zapytał dziewczynkę, co robi w takim miejscu. Odpowiedziała, że próbuje się dostać do Krakowa. Łzy napłynęły jej do oczu, kiedy zapytał ją o imię. Dawno nikt po imieniu się do niej nie zwracał. Do tej pory była jedynie numerem. Zniknął na chwilę. Wrócił po kilku minutach z ciepłą herbatą, chlebem i serem.
„Spróbuj wstać” – powiedział do niej. Niestety, nie potrafiła. Była wycieńczona, osunęła się na ziemię. Wziął ją więc na ręce i niósł przez trzy kilometry do stacji, skąd odjeżdżał pociąg do Krakowa.”
Gdy zapytała go kim jest, dopowiedział: Karol Wojtyła. Był wtedy klerykiem. Doskonale zapamiętała jego nazwisko. Przez całe życie była mu wdzięczna za ocalenie. Spotkała się z nim w 1998, 20 lat po tym, jak został papieżem.
To tylko jeden przykład jego troski o ludzi będących w potrzebie. Mamy dziś wiele pomników Jana Pawła II – tak się złożyło, że troszkę pomagam na trzech parafiach, w których są takie pomniki. Od lat pojawia się niby jego powiedzenie: "Nie budujcie mi pomników, zróbcie coś dobrego dla ludzi". Okazuje się, że raczej tego nie powiedział, ale to nie takie ważne – na pewno ważniejsze jest to, by te pomniki nie były tylko ozdobą, wspomnieniem, ale by nam przypominały o mądrości, świętości i dobroci naszego rodaka, który w tym kraju, a potem w wielu innych nie tylko uczył, ale i pokazywał, jak być człowiekiem wiary, nadziei i miłości.
Pomagać możemy w różny sposób – czasem to dość oczywiste, jak w przypadku Edith, ale czasem trzeba się rozglądać i słuchać, żeby odnaleźć potrzebujących pomocy. Tu może być pomocne takie pożyteczne „plotkowanie”, czyli nie obgadywanie ani co gorsza, oczernianie innych, tylko pełne miłości wyszukiwanie w naszych rozmowach tych, których możemy wspomóc w najlepszy sposób, czasem materialnie, ale też psychicznie, duchowo itd. Nie zawsze łatwo się w tym wszystkim połapać, dlatego warto przypomnieć słowa z Księgi Mądrości: „Modliłem się i dano mi zrozumienie” (Mdr 7,7). Teraz w kościele jest dla nas czas modlitwy, módlmy się zatem również o zrozumienie, jaka jest ta prawdziwa miłość, do której powołał mnie Bóg i jak najlepiej mogę ją praktykować. Amen.
Ks. Zbigniew Wolak